F300 M/S 010: To nie są rurki z kremem
Minęło ledwie kilka godzin od niespodziewanego ataku na naszą jednostkę F300 “Skoczkini”. Dopiero następna doba ujawni nam pełnię zniszczeń dokonanych przez ten lekkomyślny akt wandalizmu motywowanego konsumpcjonistyczną chęcią łatwego zysku. Część załogi pozostaje w szoku…
…tymczasem kapral Rejewski sukcesywnie przeprowadza inspekcję na kolejnych pokładach. Mnie tymczasem pozostaje utrzymywać nasz kurs na ostatnią stanicę. – z dziennika pokładowego, wpis dokonany przez: Torn, Alisa, Starsza Nawigatorka.
<Pik. Pstryk. Zgrzyt.>
– Co tam Kip? Coś taki markotny?
– Klaro, ech… Przeorali mi grodzie do naszej kajuty, ani się zamknąć na korytarz, ani odgrodzić od reszty ekipy na sali, dupa,dupa,dupa…
– No,no! Uważaj sobie z tym dupowaniem, młody człowieku.
– Wybacz, ale mam za sobą bezsenny okres nocnego odpoczynku.
– Zdarza się, lot w kosmos to nie rurki z kremem…
– A co to rurki z kremem?
– Ach, dziecko, nieistotne.
– Jest coś do robienia, ale żeby było takie raczej mniej angażujące? Jestem naprawdę ledwo żyw i wolałbym nie przypalić wody na rosół, bo ostatnio był już zaszumiony…
– Oj Kip, Kip, trzeba było wziąć strzała z mela.
– Daj spokój Dmitrij, Kiedy się zorientowałem, było już tak późno, że aż wcześnie, czyli gdybym sobie strzelił, nie wstałbym na poranną wachtę.
– Fakt. Sam też bym tak zrobił, może jakieś dodatkowe inhalacje na pobudkę i do przodu. Pytanie tylko, co ty biedaku robiłeś przez ten czas, co to go miałeś przespać?
– Przeglądałem Okeanum.
– Bez sensu, może to ci nie dało spać?
– Nieeeeee, Klaro, to nie to. Spać mi nie dały te zdarzenia wszystkie, najgorsze nawet nie było to, że moi genialni koledzy z ładowni cały czas gadali. Całą noc po moim pokładzie latały świnie!
– Aaaach bo ty śpisz taaaamm, bracie, moje współczucia. Wujek Dmitrij załatwi ci coś dobrego, co myślisz, Kla? Może naszego dobrego Kipa zadekujemy pod drukarkami? Niech sobie odeśpi…
– Ech, pewnie już nie pamiętacie spania w takich warunkach… Bez grawi, w pięcioosobowych niszach…
– Nie przesadzajmy, Kip, nie przesadzajmy. Może wyglądam jak ktoś, kto urodził się w czasach jednej planety, a teraz sypia w jednej kajucie z samym sobą i swoją demencją, ale nie zapominaj, że program kosmiczny “Poznanie” to nie luksusowe rejsy wokół trawnika na Księżycu. Nie dojadamy. Nie dosypiamy, nie mamy dostępu do wyszukanych rozrywek, ale mamy szczytne cele. I to zawsze było ważne. Chcemy sięgać dalej. Ja jestem szczęśliwa, że mogę się przysłużyć tak dużej sprawie. Wyobrażasz sobie, Kip? Może na końcu naszej drogi ugotujemy rosół dla zupełnie obcej cywilizacji…
– Ale…
– Co “ale”
– W Okeanum zajawili..
– Nie przesączaj sobie już tych głupot z Okeanum. Na co ci to?
– …tam zajawili, że cała ta nasza misja to jakiś bezsens, że nie ma obcych, że ten sygnał to jakaś rozpaczliwa próba utrzymania Aliansu jako wspólnoty, która się sypie. Tak napisali. Potem dotarłem do informacji, że Radę zawieszono
<łup>
– Co ty mówisz, dziecko? Przecież wiedzielibyśmy, gdyby zawieszono radę. Dmitrij, słyszysz to?
– No ja słyszę, ale nie daję wiary. Kip, może jednak zasnąłeś?
– Nic nie spałem, z resztą sami sprawdźcie. Kiedy ostatni raz wchodziliście w strumień informacji z Ziemi?
– Ja tam unikam. Zawsze powtarzałem i będę powtarzał, że im dalej od tego smrodu tym lepiej.
– Hola, hola, Dmitrij, Ziemia to nie smród.
– Kla, może i masz rację, ale cała ta ich ziemska zabawa to smród.
– No dobrze, odpalimy Okeanum.
<plusk, szum, chrobot>
POPROSZĘ OSTATNIE WIADOMOŚCI Z ZIEMI!
<plusk, szum, plusk>
– Spójrzmy. Coś o zwiększeniu produkcji, coś o wydobyciu na Saturnie, coś o zasobach wokół Io, przewijam, przewijam, tu coś o ślubie Prefektki, jakaś galeria do zanużenia się z Keplera.
– To nie to, czekaj, Klara.
POPROSZĘ OSTATNIE WIADOMOŚCI Z TEMATEM RADA ALIANSU
<plusk, pik, szum>
– Dziwne… nie ma, a u mnie było.
– Pokaż lepiej na czym ty te swoje Okeanum wywołujesz, może odpaliłeś archiwum starych filmów, hehehehehehe…
– Spójrzcie, mam swój przenośny łącznik, bardzo fajny, z wbudowanym projektorem i wzmacniaczem sygnału. Sami zobaczcie…
– O cholera!
– Faktycznie, Czekaj, mogę przejść dalej?
– Proszę.
– Jak to przewrót?
– No sam nie wiem.
– Co tam się stało?
– Czemu Pani Kapitan nie wydała oświadczenia?
<Psst, zgrzyt, pik>
– Kuchenna do rapoooortu!
– Kapralu… Re-je-wskiiiii, spokojnie, po co te krzyki, nie można normalnie? To nie jest jakiś tam wasz Sztrafbat Neptun, żeby nas obsztorcowywać, my tu kluski gotujemy, jajka mamy świeżo wydrukowane, pomidorki się właśnie ekspandują, a wy tu swoje wojsko odstawiacie.
– Bo widzę, że tu nie ma gotowania, tylko jakieś plotki.
– Gdzie plotki, jakie plotki.
– Okeanum na bulaju pluszcze aż miło a wy stoicie zupełnie z dala od stołu preparacyjnego. CO to ma być?
– To jest oczekiwanie na pomidory. Słuchaj, młody człowieku, usiądź sobie, odpocznij, bo się zasapiesz. Klara wi co mówi. Latam nie od dziś. Siadaj, o tu, proszę, i mów jaka sprawa?
– Uszkodzenia.
– Tak?
– Są?
– U nas?
– Ja się pytam.
– Pffff. No to jak tak, to nie.
– Co?
– Nie ma uszkodzeń.
– Jesteście pewni, starsza kuchmistrzyni Klaro Petrauskas?
– Jak na razie nic się nie zepsuło. Będziemy lecieć i obserwować, co innego mamy zrobić?
– Odpalić diagnostykę.
– Po śniadaniu.
– Diagnostykę należy odpalić natychmiast po nieplanowanym zdarzeniu pozostawiającym statek w stanie ogólnego uszkodzenia, tak mówi paragraf trzydziesty czwarty ogólnej instrukcji…
– Dziecko, czy ty wiesz, ile czasu nagrzewają się dysze w naszych maszynkach? Ile trzeba czasu na to, by pomidor stał się pomidorem, mięso gryzło się jak mięso, a jajka przypominały choć krztynę to, co wszyscy sobie wyobrażamy o jajkach?! Nie wiesz, bo mi wyglądasz, młody człowieku na takiego kogoś, kogo to nie interesuje. A my tu mamy załogę do wyżywienia. I póki wszystko działa, więc zanim zaczniesz nam tu wciskać swoje instrukcje, zamierzamy wyszykować posiłek. Posiłki są najważniejsze. Jasne?
<chrząk, kaszl>
– Dziękuję za raport o stanie kuchni. Poproszę zatem o wdrożenie diagnostyki po zakończeniu wydawania posiłków porannych, a po zakończeniu diagnostyki poproszę o przekazanie danych na mostek. Do widzenia.
– Ehe…
<pik, szur, trzask>
– Co za trąba jerychońska, miglanc brzuchem o komety filcowany, ależ mnie ten pieron zdżaźnił!
– Klaro, spokojnie…
– Co spokojnie! Widzieliście jak on tu wpadł! Czekaj no, frycu miękką rurą transferowany, zaraz będziesz inaczej śpiewał.
POŁĄCZ MNIE Z LEWKUNEM!
<pstryk, przask, pik>
– Co też skłania moją ulubioną mistrzynię do rozmów z takim dziadkiem okrętowym?
– Kogo żeście nam tu nasłali?! Nie życzę sobie jakichś wojskowych wrzasków w świątyni jedzenia!
– Moja droga, masz na myśli naszego młodego kaprala?
– Owszem, owszem.
– Nie dąsaj się, musi oblecieć całą naszą maszynkę i sprawdzić skutki napadu.
– Wyobraź sobie, on mnie poucza, on mi będzie mówił, że ja mam nie robić śniadania, tylko sprawdzać! I co ja mam powiedzieć tym pozostałym sześćdziesięciu…
– Sześćdziesięciu czterem.
– Ilu?!
– No jeśli nie liczyć was w kuchni, to teraz jest nasz do wyżywienia sześćdziesiąt cztery gęby, bo jeszcze nasi drodzy jeńcy.
– To co mnie nikt nie mówi?! Dmitrij słyszysz? Co my im mamy teraz dać?
– Daj im jakiś chleb w proszku. Niech sobie nie myślą, że jak się wprosili siłą na naszą kruszynkę, to sobie mogą jeść to, co my. I już się nie złość, moja droga Klaro.
– No dobrze, dobrze… A powiedz mi jeszcze jedno, ty stary dziadu, co to za historia z tą rewolucją?
– Jaką rewolucją?
– No wiesz… obalenie rady, przewrót w Aliansie…
<szczczszsz>
– Słabo cię słyszę Klaro!
– Taaaa, jasne…
– Halo?!
– Super, Wielka Matka będzie nas teraz cenzurować.
<piiiiik>
– No to pięknie. Czyli to prawda, chłopcy. Na Ziemi burdel, w kosmosie burdel… Ech, życie. Kip, nasyp tam chleba, dla tych matołów. Dmtrij, ładuj śniadanie dla reszty. Lecimy dalej. Trzeba jeść. Bez jedzenia nic nie ma sensu.