F300 M/S 003: „Zasłyszane w przestworzach”

fot. Michał Sadowski
Zimne światło obcej gwiazdy pochłaniane było przez matowe poszycie statku. W wypełnionym jednostajnym szumem wnętrzu załoga krzątała się wykorzystując kilkugodzinną przerwę w locie. Czujniki pokazywały liniowy spadek temperatury. Młodszy łącznościowiec nie zwracał jednak uwagi na wyświetlacze rozmieszczone we wszystkich strategicznych przejściach prowadzących z mostka aż do kajuty pani kapitan. Nie był też w stanie fizycznie odczuć poprawy atmosfery na statku. Był zbyt wzburzony. Nie potrafił nawet kontrolować siły, z jaką uderzył w brzęczyk obok drzwi do kajuty.
– Wejść – rozległo się z wnętrza.
Łącznościowiec uśmiechnął się z przekąsem. Kto dziś jeszcze w ogóle tak pokrzykuje. Wystarczą przepustki i gesty. Niektórzy jednak, jak widać, są przywiązani do bezsensownych tradycji.
– Pani kapitan, melduję, że natrafiliśmy na dziwną transmisję.
Kalla Mosdef zmierzyła przybysza spojrzeniem godnym surowej nauczycielki. Jako kapitan osobiście wybierała wszystkich członków załogi. O każdym też była w stanie powiedzieć coś… czasem dobrego, niekiedy złego. We flocie nie chodziło bowiem o kompletowanie drużyny marzeń pełnej asów o nieposzlakowanej opinii. Szło przede wszystkim o to, by zebrać ludzi, którzy będa potrafili ze sobą współdziałać i wykonywać rozkazy. Dobrowolnie lub pod wpływem perswazji. Kalla Mosdef uznawana zaś była za mistrzynię tejże.
– Młodszy łącznościowcu, wyrażajcie się precyzyjnie.
– Czy pani kapitan pozwoli, że udostępnię nagranie? – zapytał Młodszy łącznościowiec.
Sam uznał, że to pytanie retoryczne i bez uzyskania aprobaty zaczął układać płytki pamięci w określonej kolejności. Kapitan Mosdef chrząknęła znacząco. Młodszemu zadrżała dłoń i ostatni z nośników zsunął się z blatu na podłogę.
– Pozwalam – wycedziła kobieta.
Młodszy podniósł więc i ułożył ostatnią płytkę. Światło w kajucie kapitańskiej pociemniało, a drobne zmarszczki wody wygładziły się pozwalając kolejnym obrazom nabierać ostrości.
*
– Ok, Ariadna, pokaż mi moje ostatnie publikacje.
– Czy chcesz wyświetlić wynik dla: Moje Ostatnie Libacje?
– Nie.
– Przepraszam, mój błąd.
– Ariadna, proszę, wyświetl moje ostatnie PUBLIKACJE!
– Podaj swój kod licencji, lub DNA w celu identyfikacji.
Na utrwalonym nagraniu widać wyraźnie, jak kobieta przebywająca w kajucie F300 zbliża twarz do powierzchni nośnika Okeanum.
– Przykro mi, nie mam dla ciebie żadnych ostatnich publikacji.
– Ariadna, znajdź mój reportaż z F300.
– Brak danych w bazie.
– Ariadna połącz mnie z Larsem.
– Przykro mi, brak możliwości dyskusji z Larsem w odpowiedzi na brak ostatnich publikacji.
– Ariadna, cholera! Połącz mnie z kimkolwiek ŻYWYM z redakcji!
– Przepraszam, mój błąd. Nie rozumiem pojęcia “żywy”. Odpowiadam. Na żywo. Mam nadzieję, że pomogłam.
– Zasrane chatboty! Gówno nie pomogłaś! Mam was dość. Daj mi człowieka!
– Nie mam człowieka.
– Ariadna, Lars Korhonen, sekretarz redakcji Trybuny. Połącz mnie z nim!
– Przykro mi. Za łączenie odpowiada centrala. Dziękuję. Czy mogę w czymś jeszcze pomóc?
– Tak, do cholery. Siedzę w ciasnym dusznym statku, mam zaledwie siedemdziesiąt dwie godziny przed następnym wylotem. Ariadna! Błagam. Bądź dobrym botem. Potrzebuje rozmawiać z Larsem…
*
Kalla Mosdef przekrzywiła głowę z niedowierzaniem.
– To wszystko, co chcieliście mi pokazać, Młodszy łącznościowcu?
– Nie, pani Kapitan. Dalej jest ciekawiej.
– Mam nadzieję – rzekła cierpko kobieta dotykając kciukiem skroni tuż pod linią równo przystrzyżonych na jeża, siwych włosów.
Chłopak kilkoma, pozornie chaotycznymi gestami przewinął nieco nagranie. Tym razem na hologramie widać było nie tylko kobietę znaną już obsłudze F300, ale też rozwiany obraz mężczyzny siedzącego w rozmywającym się w tle fotelu.
*
Szum, trzask, niewyraźne…
– …Dlaczego się nie ukazało? Przecież to początek całej relacji – wzburzona kobieta wymachiwała rękami. Mężczyzna splótł dłonie i złączył kciuki w niewielką piramidkę po czym odpowiedział powoli cedząc każde słowo.
– Jesteśmy zmuszeni odmówić publikacji.
– JAK TO? – kobieta uniosła się z ławy stanowiącej standardowe wyposażenie każdej cywilnej kajuty na F300.
– Zważywszy na ostatnie uchwały…
– W DUPIE MAM TE WSZYSTKIE UCHWAŁY! Wysłaliście mnie na jakąś z czapy misje bez gwarancji powrotu, a teraz odwalacie takie coś? To jakiś cholerny absurd! Lars! Za chwilę miną nasze siedemdziesiąt dwie godziny postoju i znów będziemy w opcji bez kontaktu…
– Nika, posłuchaj – mężczyzna zmienił ton na bardziej protekcjonalny.
– To ty posłuchaj, przylizana mendo! Gdy tylko kontakt znów zostanie przerwany, nie będę mogła już nic wam wysłać…
– Ta misja straciła dla nas priorytet. Nasz świat ma teraz inne zagadnienia.
– I co mam niby zrobić?!
– Możesz sobie lecieć dalej.
Kobieta parsknęła. Wzięła długi, głęboki i donośny wdech, następnie wypuściła powietrze z sykiem.
– Wiesz co, Lars, nie dziękuje za te lata współpracy. Goń się. Gotowy reportaż wysyłam do zaufanego przyjaciela. Możesz być pewien, że to zaledwie początek.
– Jakiego przyjaciela? – mężczyzna wyraźnie się ożywił.
– Nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz. DO NIEUSŁYSZENIA!
*
Na podglądzie widać było jeszcze jak po zniknięciu mężczyzny wraz z jego fotelem, załogantka Brassel podchodzi do swojego przekaźnika Okeanum i nadaje wiadomość.
– Młodszy łącznościowcu, jesteście w stanie powiedzieć dokąd został przesłana wiadomość?
– Już to zrobiłem, pani Kapitan. Wygląda na to, że wiadomość odebrała organizacja lub osoba ukrywająca się za sygnaturą “Gniazdo Światów”.
– Hmmm – kapitan zadumała się na chwilę wertując w pamięci skojarzenia.
Jedyne, co jej przychodziło do głowy to powiązania z pewnym zapomnianym czasopismem. Czy faktycznie jednak trzecioligowa dziennikarka, której jakimś zrządzeniem losu dali redakcyjny przydział w Trybunie, byłaby skłonna nawiązać z nimi współpracę? Dziwne.
– Dziękuję, młodszy łącznościowcu, możecie odejść, spisaliście się doskonale.
Młodszy łącznościowiec właśnie doznał szoku adrenalinowego w skutek przyjęcia pochwały. Dygnął nerwowo i zalany falą gorącego zimna odszedł starając się nie wywrócić po drodze z powodu zawrotów głowy. Ledwie zamknęły się za nim drzwi, Kalla Mosdef stanęła przed iluminatorem, za którym widać było niezmierzoną, czarną jak smoła przestrzeń. Mrówki chodzą dokładnie tam, gdzie powinny – pomyślała, uśmiechając się chytrze.